Tak wyglądał kredens
gdy się w nim zakochałam. Stał sobie w starym domu babci mojego męża. Oczami
wyobraźni widziałam go w mojej jadalni. I tak po kolei moja wyobraźnia
dopasowała do niego meble w kuchni, stół i krzesła w jadalni i kolor ścian.
Jednak kiedy doszło co do czego, zaczęły narastać we mnie obawy. Czy ja będę potrafiła to zrobić, czy podołam takiej ilości szlifowania, pewnie go niechlujnie umaluje itd. Ale w momencie gdy kredens stanął w garażu nie było odwrotu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę ile mnie będzie on kosztował pracy i nie tylko. Kiedy zaczęliśmy go z mężem demontować okazało się że do wymiany jest przede wszystkim blat, ponieważ ta ceratka kryje jakąś płytę pilśniową, która się nie nadawała już do niczego. Poza tym ja sobie wymarzyłam dębowy, gruby blat. Uchwyty zniszczone i niekompletne. Zawiasy przy demontażu się rozpadły. Z tyłu była dykta, która trochę spuchła. Jak już kredens rozczłonkowaliśmy, można było szlifować. Podczas szlifowania również wiele się dowiedziałam.
Jednak kiedy doszło co do czego, zaczęły narastać we mnie obawy. Czy ja będę potrafiła to zrobić, czy podołam takiej ilości szlifowania, pewnie go niechlujnie umaluje itd. Ale w momencie gdy kredens stanął w garażu nie było odwrotu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę ile mnie będzie on kosztował pracy i nie tylko. Kiedy zaczęliśmy go z mężem demontować okazało się że do wymiany jest przede wszystkim blat, ponieważ ta ceratka kryje jakąś płytę pilśniową, która się nie nadawała już do niczego. Poza tym ja sobie wymarzyłam dębowy, gruby blat. Uchwyty zniszczone i niekompletne. Zawiasy przy demontażu się rozpadły. Z tyłu była dykta, która trochę spuchła. Jak już kredens rozczłonkowaliśmy, można było szlifować. Podczas szlifowania również wiele się dowiedziałam.
Okazało się że mebel
nie jest w 100 % drewniany, jak to sobie założyłam. Miał on tylko konstrukcję
drewnianą, do której przykręcane były dykty. Fronty szafek od wewnątrz są
drewniane, a od zewnątrz jest naklejona płyta pilśniowa. Tylko szuflady są w
całości z drewna sosnowego i ta malutka wstawka między nimi, no i nóżki.
Podczas zdzierania tysiąca i jednej warstwy
farby dopadało mnie zwątpienie. Zwłaszcza kiedy zobaczyłam jak ostro kornik
sobie poczynał z nogami mojego mebla.Przybierałam się do pracy po czym
rezygnowałam. W między czasie spaliłam szlifierkę. Ale w końcu po prawie roku
go skończyłam. Po wyszlifowaniu go
do żywej pilśni ( przecież nie powiem że do drewna ), zaszpachlowałam wszelkie
ubytki, dziurki po korniku i otwory po starych zamkach ( dolne szafki zamykane
były na kluczyk ), zawiasach i uchwytach. Następnie pomalowałam go farbą gruntującą, w kolorze białym. Po jej wyschnięciu nałożyłam farbę akrylową biała w pół macie. Ponieważ to mój pierwszy odnawialny mebel nałożyłam na wszelki wypadek 2 warstwy. Zanim pomalowalam drugi raz przeszlifowałam wszystkie powierzchnię ręcznie. Pozwoliło mi to uzyskać idealnie gładką i matową powierzchnię. Dyktę zastąpiłam materiałem
w różyczki znalezionym w sacend handzie. Blat zrobił sąsiad stolarz, ale nie z
dębu tylko z jesionu. Uchwyty
zamówiliśmy u firmy która nam robiła kuchnię. Chciałam by były takie same jak w
meblach kuchennych.
Nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła jakiegoś decoupage.
Postanowiłam ozdobić wstawkę między szufladami motywem kwiatowym.
Wow! jestem pod ogromnym wrażeniem! Szukam właśnie inspiracji by odnowić kredens Babci i właśnie tę inspirację znalazłam! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńMam taki sam na sprzedaż,przed renowacją..280zł.
OdpowiedzUsuńCzy wymiana blatu była trudna? Będę odnawiać swój i też muszę wymienić blat a patrząc na kredens z boku i od tyłu to widzę, że stary blat jest jakoś "nasadzony" na boki a z tyłu zachodzi na niego płyta plecowa.
OdpowiedzUsuń